Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/220

Ta strona została uwierzytelniona.
Środa

Jutro wyjeżdżam. Powiedziałam to dziś Jackowi przy obiedzie, dodając, że wyjazd został zalecony przez lekarzy. Spodziewałam się jakichś protestów lub przeszkód, lecz zachował się zupełnie normalnie. Zawsze w nim cenię to opanowanie odruchów. Przy słowie „Krynica“ nie drgnęły mu nawet powieki. Nie mogło go to zresztą zdziwić, gdyż wszyscy jadą do Krynicy. Spotkam tam mnóstwo znajomych.
Od Tota dowiedziałam się, że jest tam również Romek Żerański. To bardzo dobrze. Może na tle uzdrowiska straci coś ze swojej eternalności. Może zmądrzeje. Przez pół godziny szukałam w bibliotece „Sezonowej miłości“ Zapolskiej. Dam mu to do przeczytania. O ile sobie przypominam, ta powieść może mu dać do zrozumienia, że mężczyzna powinien traktować miłość sezonowo. Opowiem mu też co mówił mi kiedyś Dołęga. Twierdził, że zna trzy rzeczy wieczne: wieczne pióro, wieczną miłość i wieczną ondulację. Jego zdaniem najtrwalsze z tych trzech rzeczy jest wieczne pióro.
Nie mogę pojąć dlaczego ci dwaj ludzie się przyjaźnią. Romek bywa na wszystkich czwartkowych przyjęciach u Mostowicza i zdaje się, że widują się jeszcze poza tym. A propos tych czwartków. Nie mogę odmówić Tadeuszowi. Jutro będę musiała zjawić się u niego. Jeżeli mam być szczera, nie cieszy mnie to wcale, chociaż spotkam wielu znajomych. Jedyną rzeczą, która mnie skłania do pójścia na „czwartek“ jest to, że w ten sposób dam do zrozumienia Jackowi, że się z jego uprzedzeniami nie liczę.
Nie wiem jeszcze jak postąpię. W każdym razie Tadeusz okazuje mi zawsze tyle życzliwości i zachował dla mnie niezmienną przyjaźń.