— Nie potrzebowałam się uczyć. Jestem Polką.
— Niepodobieństwo! Mówi pani jak rodowita Angielka. Ja w Polsce bawię od niedawna, a wasz język jest taki trudny.
Wytłumaczyła mi, o co jej chodziło, a ja z kolei powtórzyłam to fryzjerowi. Swoje miejsce zajęłam prawie nieprzytomna z wrażenia. Bądź co bądź chociaż nieformalnie zdołałam ją poznać. Jakie będą tego następstwa?...
Oczywiście przy każdym spotkaniu będziemy się sobie kłaniały, a możliwe, że ona w jakimś innym przypadku zwróci się jeszcze o moją pomoc. Muszę się mieć na baczności. Może jednak wytelegrafować wuja Albina?...
Na razie tego nie zrobię. Zobaczę, jak będą się układały stosunki. Ona ostatecznie nie robi tak złego wrażenia. Być może (nie marzę jeszcze o tym) polubi mnie i sama zrozumie, jak brzydkie jest to, co chce mi zrobić. Ostatecznie pewno też ma jakieś serce. A mnie kobiety na ogół lubią. Nawet Muszka Zdrojewska, która pęka z zazdrości o Tota.
Gdy weszłam do sali restauracyjnej było już tam prawie pełno. Sporo znajomych. Chociaż mi niektórzy dawali znaki, bym siadła przy ich stoliku, udałam, że tego nie spostrzegam. Wiem z doświadczenia, jak to jest niewygodnie w różnych uzdrowiskach, gdy się człowiek od razu na początku sprzęgnie z jakimś towarzystwem. Później trudno jest odczepić się, chociaż może chciałoby się przebywać z kim innym. Nie zbliżę się tu do nikogo, zanim się nie rozejrzę. Muszę zresztą zobaczyć z kim tu przestaje Betty Normann.
Weszła w parę minut po mnie i również usiadła przy osobnym stoliku. Gdy dostrzegła mnie, znowu się uśmiechnęła. Zachowuje się zupełnie przyzwoicie. Na usprawiedliwienie Jacka muszę stwierdzić, że jest ona comme il faut. Pojąć tylko nie mogę, dlaczego tak uporczywie udaje, że nie zna polskiego języka.
Z przyjemnością skonstatowałam, że na pewno nie jestem gorzej ubrana od innych pań. Zobaczę, jak będzie wieczorem.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/236
Ta strona została uwierzytelniona.