rze, jak w każdej wybitniejszej indywidualności, leży głód swobody. Natomiast Romek ze swoją zazdrością, z zasadami i z całym tym bagażem, uniemożliwiałby mi korzystanie z tej wolności, z jakiej korzystałam zawsze, odkąd zostałam mężatką. Nie, Nic mu nie odpiszę. Poślę mu tylko kwiaty. To będzie ładnie.
Kiedyś, kiedy oboje z Jackiem będziemy już starzy, pokażę mu list Romka. I inne listy. Musi przecież kiedyś się dowiedzieć, ile wdzięczności jest mi winien za to, że nie chciałam go opuścić.
W Krynicy robi się trochę nudnawo. Wszyscy panowie są do niczego. Siedzą, obłożeni stosami gazet i mają ponure miny. Na próżno ich zapewniam, że wojny nie będzie. Komu jak komu, a mnie mogliby uwierzyć. Gdyby zanosiło się na wojnę, Jacek by pierwszy o tym wiedział, i przyjechałby po mnie. Hitler zajmie Austrię i wszystko na tym się skończy.
Jedyne co mnie martwi, to point de rêverie dla Ottona Habsburga. On jest taki przystojny. W ubiegłym roku byłam mu przedstawiona w Mentonie. Wyobrażam sobie, jak wspaniale wyglądałby w stroju koronacyjnym. Nawet mu to powiedziałam.
W ogóle to nie jest dobrze, że wszędzie porobiono republiki. Niech mi kto powie, po jakim prezydencie zostanie Wersal, Sans-Soucis, Windsor, czy chociażby Wilanów i Łazienki. A poza tym te wszystkie malownicze uroczystości dworskie, mundury, tytuły. To wszystko jest bardzo piękne. W rezultacie, chociaż nie ma monarchii, w republikach też wprowadzono przy prezydentach ceremoniały dworskie. Mój ojciec mówi, że to jest idiotyzm. I bardzo się irytuje, ilekroć w towarzystwie z tego się wyśmiewają. Twierdzi, że to jest smutne, a śmiech oznacza pewną formę pobłażania.