Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/263

Ta strona została uwierzytelniona.

— U pani już sprzątnięte? Bo u mnie właśnie sprzątają i muszę przesiedzieć te pół godziny w hallu.
Nie wypadało jej zrobić nic innego jak zaproponować:
— Miło mi będzie, jeżeli pani zechce ten czas spędzić u mnie.
— O, nie chciałabym pani krępować!...
— Ależ nie mam nic do roboty. I naprawdę będzie mi przyjemnie.
Apartament jej niczym się nie różni od mojego. Przekonałam się tylko, że ma bardzo piękne articles de voyage, i że panuje tu wzorowy porządek. Poczęstowała mnie czekoladkami i powiedziała:
— Nigdzie na świecie nie jadłam tak dobrych czekoladek, jak w Polsce. Jeżeli chodzi o czekoladę gorzką, lepsza jest może holenderska. Wasza jednak jest wyśmienita.
— Tak — przyznałam. — Nieraz słyszę od cudzoziemców pochwały dla naszej czekolady i dla ciastek. Gdy polska ambasada w Londynie sprowadza z Warszawy ciastka, Anglicy się nimi zajadają.
— O, tak, wszystkie angielskie ciasta są okropne. Czy pani to zauważyła?
Tak rozmawiałyśmy o niczym. Ja przy tym miałam sposobność dokładnego obejrzenia wszystkich kątów. Nabrałam przekonania, że jeżeli to świadectwo ślubu jest gdzieś ukryte, to na pewno będzie albo w bieliźniarce, albo w neseserku, stojącym za fotelem w sypialni. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że znajduje się w szufladzie biurka. Gdy otwierała ją, by pokazać mi coś, zobaczyłam tam dużo papierów.
Stanowczo od jutra muszę się starać o sposobność samotnej wizyty w apartamencie miss Normann.