Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/278

Ta strona została uwierzytelniona.

żegnania konfliktów“. Zwróciłam się do Tota, tak jakby między nami nigdy nic nie zaszło:
— Jestem ogromnie głodna. I wypiłabym kieliszek jarzębiaku, czy czegoś, co już mi sam wybierzesz.
Był tak zaskoczony moją swobodą i uśmiechem, że zdołał wybąkać tylko parę sylab. Rozruszał się dopiero pod koniec kolacji.
Miss Normann w ogóle na dół nie zeszła. Pewno jadła u siebie, lub ze złości jeść nie chciała. Pokazałam jej, że nie jestem byle gęsią. I jeżeli w tej drobnej sprawie nie udało się jej nic wskórać, musi liczyć się ze mną jako z poważną przeciwniczką w sprawie ważniejszej.
Na dole w barze, siedzieliśmy do trzeciej w nocy. Cóż to za naiwny cymbał z tego Tota! Rozkrochmalił się zupełnie, zapomniał o wyjeździe i przewracał do mnie oczy, jak za najlepszych czasów. Dałabym głowę, że obiecywał sobie bardzo wiele. Chciałabym widzieć jego minę, gdy dowiedział się, że poszłam spać. Wyszłam na chwilę z baru, zapowiadając, że zaraz wrócę. No i oczywiście nie wróciłam.
Nasłuchiwałam dość długo, czy nie zapuka do moich drzwi, widocznie jednak zrozumiał i nawet nie próbował.
Jutro wieczorem wyjedziemy razem.

Środa

Nareszcie przyszedł list z Burgos. Z niecierpliwością otwierałam długą, wąską kopertę amerykańskiego typu. Na wstępie spotkało mnie rozczarowanie. Wewnątrz był tylko list, żadnej fotografii.
Baxter pisał:

„Szanowna Pani! Niestety, nie będę mógł Pani służyć obszerniejszymi ani szczegółowszymi wiadomościami, dotyczącymi osoby, interesującej Panią. Znajomość moja z panną Sally Ney była znajomością wybitnie przypadkową i prze-