Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/284

Ta strona została uwierzytelniona.

czajają, jak dziecko do najpiękniejszych zabawek. Wtedy zaczyna odgrywać rolę treść i tylko treść.
— Jeżeli ta treść istnieje — zauważyłam.
Spojrzał na mnie z największą czułością:
— A czyż w samym małżeństwie jej nie ma?
Miałam wielką ochotę przyznać mu słuszność, lecz przez pamięć na jego niezmazaną dotąd winę wobec mnie, powiedziałam:
— Że treść taka była — to wiem... Czy wróci — nie wiem...
Był szczęśliwy z przerwania rozmowy, gdyż właśnie przyszła mama. Była strasznie zaaferowana i ledwie zdążyła mnie ucałować, gdy zaraz zawołała:
— Słyszeliście już?
— O czym? — spokojnie zapytał Jacek.
— No, że już została postanowiona wojna europejska. Niemcy są wściekli na Czechów, że podobno Rotszyld, wiecie, ten, u którego bawił książę Windsoru, uciekł do Pragi, powiedzieli, że albo im wydadzą Rotszylda, albo zabierze im Karlsbad. No i w Paryżu już postanowili zrobić wojnę.
Jacek zaśmiał się:
— Co też mama opowiada! To są jakieś nieprawdopodobne plotki zmyślone przez kogoś kto absolutnie nie orientuje się w polityce międzynarodowej. Po pierwsze Rotszyld nie uciekł, a po drugie, gdyby nawet stu Rotszyldów uciekło do Pragi i Czecho-Słowacja udzieliła im azylu, nie byłoby o to wojny.
Mama ucieszyła się:
— To całe szczęście! Czy tylko jesteś tego pewien?
— Najzupełniej pewien.
— Bo pani Sarnicka twierdziła, że wie z najbliższego źródła, jakoby Hitler chciał zająć Czecho-Słowację. Podobno ma część oddać Włochom, część nam, ale największą część, razem z Karlsbadem, zabrać sobie. Ładniebym wyglądała! Oni tam nie mają masła w Niemczech. A ja sobie wprost nie wyobrażam życia