Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/297

Ta strona została uwierzytelniona.

że Toto miał wypadek i że leży w klinice? Przecież w gazetach na moją prośbę nie było o katastrofie ani słowa. Jacek przez swoje stosunki o to się postarał. Twierdził, że byłoby mu przykro, gdyby ogólnie wiedziano, że jechałam nocą sama z dwoma obcymi panami. Jacek ma jeszcze przestarzałe poglądy na te sprawy i nie może oduczyć się hipokryzji. Skoro zgadza się na to, bym bywała w podobnych sytuacjach, niechże się tego nie wstydzi przed ludźmi.
Oczywiście Toto kazał Antoniemu zatelefonować do niej do „Bristolu“. Albo jeszcze prawdopodobniej, zrobił to na jego prośbę Mirski. To już byłby skandal! Wtajemniczanie Dominika w to, że mnie zdradza, byłoby ze strony Tota takim brakiem delikatności, jakiego mogłabym się spodziewać po człowieku, pozbawionym wszelkich zalet taktu i subtelności. Może i ma rację Jacek, że uważa go za gruboskórnego.
Tym niemniej nie byłabym sobą, gdybym przez moment pomyślała o rezygnacji. To się po mnie nie pokaże.
Powiedziałam:
— Wyobraź sobie, że nic dziś nie mam do roboty i nie bardzo chcę się pokazywać ludziom z tą szramą na czole. Może po południu odwiedzę cię znowu.
Gdybym nawet dotychczas o nic go nie podejrzewała, teraz nie miałabym już żadnych wątpliwości. Speszył się, zrobił kilka głupich min i bąknął:
— O, byłoby mi bardzo przyjemnie... Ale nie chcę cię trudzić.
— To żaden trud dla mnie. Nawet podobno gdzieś w niebieskich księgach wpisuje się nawiedzanie chorych, jako zasługę.
— Jesteś dla mnie szalenie dobra — skrzywił się. — Ale widzisz... Ja przez całą noc miałem dość silne bóle w ręku i prawie nie spałem. Pewno będę bardzo śpiący...
— O, to nic nie szkodzi. Posiedzę i poczytam książkę.