szych. Chodziło mi przecież o to, by nie dopuścić do zatriumfowania tej międzynarodowej awanturnicy nade mną.
Tak. Dla przyzwoitości odczekałam pięć minut z zegarkiem w ręku i weszłam do kliniki. Nie układałam sobie wcale tego, co im powiem i jak się zachowam. Dzięki Bogu, mam dość przytomności umysłu, by umieć zachować się w każdej sytuacji. Nie cierpię na ésprit de l‘escalier[1], tak, jak na przykład Toto, który w wypadku zaskoczenia nie umie znaleźć odpowiednich słów. Dopiero nazajutrz po długim i ciężkim myśleniu wynajduje dowcipną i ciętą odpowiedź. (Dowcipną i ciętą oczywiście w jego mniemaniu).
Stanęłam przy drzwiach. Drzwi były cienkie. Wyraźnie słyszałam ich śmiech.
— Ja wam się tu pośmieję! — zacisnęłam zęby.
Musiałam jeszcze wstrzymać się przez chwilę, gdyż ogarnęła mnie nagle taka złość, że gdybym weszła w tym nastroju, nagadałabym im nieludzkich impertynencyj i tylko bym się skompromitowała. Mogliby wtedy podejrzewać mnie o to, że czatowałam na miss Normann i że jestem zazdrosna.
Lekko lecz zdecydowanie zapukałam do drzwi. Długa pauza — i wreszcie głos Tota:
— Proszę.
Nacisnęłam klamkę i wbiegłam do pokoju z taką swobodą, jakby mnie tu od dawna oczekiwano:
— Ach, cóż za spotkanie — zawołałam. — Jakże się cieszę, że panią widzę! Co pani powie, miss Normann, o tym lekkomyślnym mordercy i samobójcy, który omal siebie i mnie nie pozbawił życia?! Jak to ładnie ze strony pani, że go pani odwiedziła!
Na twarzy miss Normann, poza uprzejmym wyrazem nie znać było żadnego wzruszenia. Natomiast rysy Tota zesztywniały w jakimś przekomicznym i wstrętnym grymasie. Wyglądał tak, jakby połknął jajko na twardo i jajko stanęło mu w przełyku.
- ↑ ésprit de l‘escalier (franc.) — spóźniony refleks