Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/301

Ta strona została uwierzytelniona.

Skonstatowałam od pierwszego rzutu oka dwie rzeczy: ta baba siedziała na fotelu w przyzwoitej odległości od łóżka, natomiast najbezczelniej w świecie zdjęła nie tylko palto, lecz i kapelusz. Ta poufałość była oburzająca. Jeżeli zamierzała tu zostać Bóg wie jak długo, wyperswaduję jej to z łatwością.
Udając, że nie dostrzegam jego zmieszania, zwróciłam się do Tota:
— Wyobraź sobie, jak szczęśliwie się stało! Ojciec odłożył swój wyjazd i mam czas dla ciebie. Przyniosłam ci grylażowe czekoladki, które tak lubisz.
Toto skręcił się pod moim wzrokiem, jak piskorz.
— Jakże się czujesz? — trzepałam beztrosko i pieczołowicie. — Nie bardzo dolega ci ręka?... Może ci wyżej podnieść poduszki?... Nie ma pani pojęcia, jak niezaradni i bezbronni są wszyscy mężczyźni podczas choroby. Ja, co prawda, dopiero od trzech lat jestem mężatką, ale muszę w tym względzie mieć większe doświadczenie niż pani. Toto, kochanie, czy tu nie za gorąco? Może ci okno otworzyć?
Z ust Tota wydobył się jakiś nieartykułowany bełkot, który miał oznaczać, że istotnie jest mu za gorąco. Między nami mówiąc, nie zdziwiłam się tym wcale. Będzie mu jeszcze goręcej!...
Okryłam go z największą starannością i otworzyłam okno. Na dworze co prawda było prawie tak ciepło jak w pokoju. Czułam wciąż na sobie wzrok miss Normann. Przyglądała mi się badawczo, gdy zaczęłam robić porządek na stoliku przy łóżku. Jestem ciekawa, czy moje zachowanie się w stosunku do Tota nie posłuży dla niej jako argument w przekonywaniu Jacka, by do niej wrócił.
Oczywiście Jacek absolutnie nie weźmie tego pod uwagę. Po pierwsze wierzy mi bezgranicznie, a po drugie nie ukrywałam przed nim nigdy (a przynajmniej w ostatnich czasach) tego, co myślę o walorach Tota. Śmiał się nieraz do łez, gdy opowiadałam mu o nim różne historyjki. Jestem przekonana, że jeszcze