Nacisnęłam dzwonek i słyszałam jeszcze, jak w przedpokoju Józef otwierał mu drzwi.
Wieczorem przyniesiono mi ogromny kosz kwiatów bez żadnej kartki.
Gdy już położyłam się do łóżka, nie mogłam czytać. Wreszcie rozpłakałam się. Jacek, który przyszedł powiedzieć mi dobranoc, zapytał, czy nie spotkało mnie coś przykrego. Jakże on nic o mnie nie wie! Jakże on mnie nie rozumie! Wydał mi się pospolity i słaby. Mam zupełnie rozstrojone nerwy.
Z tego dnia wyniosłam jeden wielki pożytek: nieodwołalnie i ostatecznie postanowiłam zerwać z Totem. Niech go bierze miss Normann, Muszka, lub pierwsza lepsza. Nic już to mnie nie obchodzi. Umyślnie piszę te słowa, by na papierze mieć swoją decyzję i by nie móc się cofnąć.
Dziś triumfuję. Okazało się, że moja rewizja przeprowadzona została bez zarzutu. Pan van Hobben musiał mi to przyznać, gdyż sam w pokoju miss Normann nie znalazł absolutnie nic interesującego. Cały plon jego poszukiwań ograniczył się do wynotowania firm krawieckich, w których ubierała się w różnych miastach.
Przyznałam oczywiście, że to jest pewien ślad, wyraziłam jednak wątpliwość, a pan Freddie nie mógł mi zaprzeczyć, że niewiele się to przyczyni do i tak bogatego zasobu informacyj, jaki o niej zdołaliśmy zebrać.
Na rewizję wystarczyło mu pół godziny. Dopilnował chwili, gdy miss Normann wyszła. Mógł jednak śmiało siedzieć w jej pokoju choćby i dwie godziny. Wiedziałam, gdzie ona jest. Nie trudno to zresztą było sprawdzić. Po prostu zadzwoniłam do lecznicy i zapytałam, czy już przyjechała do Tota taka pani z rudymi włosami.
Gdy otrzymałam odpowiedź twierdzącą pomimo wszystko zirytowałam się. Ta się zawzięła na niego. Na szczęście o żadnych
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/328
Ta strona została uwierzytelniona.