Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/334

Ta strona została uwierzytelniona.

świetnie się bez tego obejdziemy, gdy podzielimy role. W wypadku, gdy będzie nam zależało na stwierdzeniu kto jest u tej pani, pani może słuchać tutaj, a ja zejdę o piętro niżej i zobaczę kto od niej wychodzi.
Czyż mogłam mu nie przyznać, że jest genialny? Z przyjemnością zostałabym u niego dłużej, ale zaczęło mnie niepokoić, dlaczego ta wydra nie wraca. O czym oni ze sobą mogą tak długo rozmawiać? Chyba Toto opowiada jej o swojej stajni wyścigowej. W każdym razie należało to sprawdzić. Teraz jednak nie chciałam bynajmniej spotkać jej u Tota. Przeczekałam jeszcze kilka minut i pożegnałam się z panem Fredem, obiecując, że będę z nim w kontakcie telefonicznym.
W lecznicy dowiedziałam się, że ta pani wyszła już przed godziną. Widok Tota wprawił mnie w zdumienie: wstał już z łóżka i siedział w szlafroku na fotelu. W wazonie, oczywiście, były świeże kwiaty. Ona tymi kwiatami tak go rozpuści, że będzie mu się naprawdę zdawało, że na nie zasługuje. Ode mnie nigdy nie dostał najmniejszego kwiatka. Dawałam mu wyłącznie krawaty i to tylko po to, by ustrzec się przed jego straszliwym gustem. Potrafił czasem zjawić się publicznie w takim krawacie, że wstyd mi było z nim siedzieć przy jednym stoliku.
Był w wyśmienitym humorze i przyjął mnie z taką zadowoloną z siebie swobodą, że wyglądało to chwilami na pobłażliwość. Myślałam, że pęknę ze śmiechu. Po tym jednym poznałabym zawsze, że była u niego jakaś kobieta. Byle sukcesik u byle baby wprawia go w to poczucie pewności siebie, utwierdza go w idiotycznym przekonaniu, że jest donżuanem, któremu żadna się nie oprze, o którego względy zabiegają wszystkie.
Oczywiście udałam, że tego wszystkiego nie dostrzegam.
By mu z lekka dać po nosie, zaczęłam opowiadać, że spotkałam hrabiego Batiglioni i że spędziłam z nim całe przedpołudnie. Toto zawsze był o niego zazdrosny. Batiglioni nie tylko bowiem jest prawie tak bogaty jak on, ale w dodatku spokrewniony z do-