się pod narzuconym jej brzemieniem roboty szpiegowskiej, że przez zgodę na kompromis nie tylko uratowałby siebie, lecz i ją uwolniłby od bezwzględnych brutalnych zwierzchników, ludzi bez serca. Wreszcie tak wykręciła sprawę, że to ona właściwie oczekuje od Jacka ratunku, ona, nieszczęsna i prześladowana.
W rezultacie przekonała go, że nie zamierza wyjechać i że do jutra, do godziny dwunastej zostawia mu czas do namysłu. Zobowiązała go również do naradzenia się ze mną. Widocznie w swojej zarozumiałości liczyła na moją strachliwość i sądziła, że jestem głupsza od niej!... Tym lepiej! Przekona się co to znaczy mieć ze mną do czynienia.
Chciałam natychmiast jechać do domu, gdy tylko usłyszałam, że na dole drzwi za Jackiem się zamknęły, lecz Fred mnie powstrzymał:
— Zaczekaj. Twego męża i później zastaniesz w domu, zresztą możesz do niego zatelefonować, by na ciebie zaczekał. Tutaj zaś, jestem tego pewien, usłyszymy rzeczy, które mogą nam bardzo się przydać.
— Czegóż więcej możemy się dowiedzieć!
— Ba! Czyż sądzisz, że ta pani działa na własną rękę?... Jestem przekonany, że zaraz będzie zdawała swemu zwierzchnictwu sprawozdanie z rozmowy z panem Renowickim. Gdyby bowiem...
Umilkł i podniósł wskazujący palec:
— Uwaga!
Za jego przykładem przyłożyłam słuchawkę do ucha. Miał rację: miss Normann rozmawiała z kimś przez telefon.
Teraz, gdy już wiedzieliśmy, że jest ona szpiegiem, nie daliśmy się wyprowadzić w pole. Mówiła wprawdzie o jakichś sprawach handlowych, o terminach płatności, o wekslach, o imporcie i tak dalej, ale dla nas było już jasne, że posługuje się umówioną nomenklaturą, w istocie zaś zdaje relację ze swych pertraktacji z Jackiem. Było to zupełnie wyraźne i Fred (co on ma za genialną głowę!) zaczął szybko notować wszystko co mówiła. Gdy skoń-
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/354
Ta strona została uwierzytelniona.