Gdybym umiała pisać dramaty, ta scena, która odbyła się między mną i Jackiem, wywarłaby w teatrze wręcz kolosalne wrażenie. Więc najpierw jego wejście. Wrócił zmieniony nie do poznania: blady, z sińcami pod oczyma i z rozpaczą w spojrzeniu. Nawet w jego ubraniu zdawał się odzwierciadlać stan ostatecznego przygnębienia, w jakim się znajdował.
Nie przywitał mnie zwykłymi słowami, lecz usiadł ciężko na fotelu, opuścił głowę i przez dłuższą chwilę milczał, nerwowo gniotąc palce.
Czyż mógł przypuszczać, że właśnie teraz, gdy stracił wszelkie nadzieje, gdy zjawił się by zakomunikować mi, że nie znajduje już żadnego ratunku, ani dla siebie, ani dla naszego małżeństwa, właśnie u mnie, u swojej żony, znajdzie i pomoc i ratunek i radę!
Zaczął mówić głosem cichym, przerywanym, głuchym:
— Moja Hanko... Więc stało się... Kobieta, o której ci mówiłem, ujawniła wreszcie motywy swych żądań. Musisz być przygotowana na wszystko najgorsze... Postawiła mi tego rodzaju warunki, których przyjąć, ani wypełnić nie mogę. Nie chcę mieć przed tobą tajemnic. Okazało się, że bynajmniej nie zależy jej na mnie. Fakt, który kiedyś związał mnie z nią, pragnie wyzyskać dla zmuszenia mnie do spełnienia czynu najpodlejszego... Zażądała, bym jej milczenie opłacił kradzieżą tajnych dokumentów państwowych. Ponieważ nie tylko nie mogę przez moment bodaj zastanawiać się nad tą haniebną propozycją, ale uważam za swój obowiązek natychmiast zawiadomić władze o tym, że ta kobieta jest niebezpieczną agentką obcego wywiadu, trzeba, byś była przygotowana na wszystkie konsekwencje. Jeżeli nie złożyłem dotychczas doniesienia, uczyniłem to dlatego, że chciałem uprzedzić ciebie.
Usta mu drżały, gdy to mówił. Przetarł dłonią czoło i dodał:
— Jeszcze dzisiaj ta... pani zostanie aresztowana. Nie mam
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/358
Ta strona została uwierzytelniona.
Sobota wieczorem