Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/360

Ta strona została uwierzytelniona.

wiezienia. Porzuciła mnie, gdy stałem się dla niej bezużyteczny, a teraz wróciła, gdy miała nadzieję wyszantażować ode mnie nowe tajemnice państwowe. Mniejsza zresztą o to... Powtarzam, że to moje rachunki i że ja je zapłacę... Chodzi o ciebie. Ta podła kobieta groziła mi bowiem, że i ciebie potrafi wciągnąć w tę brudną aferę. Oczywiście nie wierzę jej wcale. Istnieją jednak pozory, które mogą jej oskarżeniom nadać kształt prawdopodobieństwa. Wszystkiemu winien twój nieszczęsny wyjazd do Krynicy...
— Mój wyjazd?
— Tak. Poznałaś ją tam, nie wiedząc, że masz do czynienia z kobietą, która nas rozdziela. Ponieważ zaś w Krynicy, jak ona utrzymuje, ktoś rewidował jej pokój, ta kobieta twierdzi, że ty to zrobiłaś w zmowie ze mną. To nędzne oszczerstwo, ale by uniknąć potrzeby tłumaczenia się, najlepiej chyba zrobisz wyjeżdżając na dłuższy czas za granicę i nie zostawiając tu adresu. Kobietą, o której mówię, jest miss Elisabeth Normann.
Skinęłam głową:
— Wiem o tym.
— Wiesz? — zdziwił się. — Domyśliłaś się?...
— O nie. Od początku uważałam tę sprawę za zbyt poważną, bym miała się opierać na domysłach. Wiem, wiem dokładnie, kim jest i kim była kobieta podająca się za Elisabeth Normann.
— Nic nie rozumiem.
— To całkiem jasne. Czy mogłeś sądzić, że usłyszawszy twoje wyznanie, opuszczę ręce i zostawię rzeczy ich własnemu biegowi?... Nie, mój drogi. Postanowiłam działać i to działać najenergiczniej. Natychmiast zwróciłam się do brukselskiego Biura Detektywów i dzięki temu obecnie wcale nie jesteśmy bezbronni.
— Jakto? Co ty mówisz? Zwróciłaś się do Biura Detektywów?
— Naturalnie — spojrzałam nań triumfująco. — I tylko dlatego możemy dzisiaj nie obawiać się tej kobiety.
— Dlaczego jednak nigdy nie wspomniałaś mi o tym?