— Wolałam działać na własną rękę. I, jak się okazało, postąpiłam słusznie. Zdaje ci się na przykład, że nie masz żadnego dowodu na to, że ona jest szpiegiem. Ale za to ja mam te dowody. Więcej niż dowody. Mam świadka, który słyszał na własne uszy, gdy przyznawała się do szpiegostwa. I gdy żądała od ciebie dostarczenia tajnych dokumentów. Ja zresztą wysłuchałam również tej rozmowy w całości.
Tu opowiedziałam Jackowi wszystko, z tą jedynie drobną zmianą, że nie wspomniałam o współpracy stryja Albina, ani o tym, że z kimkolwiek rozmawiałam o sprawie. Trudno mi opisać zdziwienie i radość Jacka. Wypytywał o szczegóły i pełen był podziwu dla mojej przedsiębiorczości. Gdy skończyłam zasmucił się jednak znowu:
— No, tak. To pod wieloma względami ułatwia mi sytuację. W każdym razie wystarczy do unieszkodliwienia jej jako szpiega. Nie zamknie jej jednak ust, w sprawie bigamii.
Potrząsnęłam głową:
— Ja na tę rzecz patrzę bardziej optymistycznie. Zarówno detektyw, który ją śledził, jak i ja jesteśmy zdania, że ona nie posiada wcale świadectwa ślubu. Albo będzie posiadała świadectwo sfałszowane. Przecież powiedziała ci wyraźnie, że gotowa jest stwierdzić na piśmie fakt, że brałeś ślub odurzony narkotykiem. Sam mi wspomniałeś, że byłeś wówczas pijany. Czy ty jesteś pewny, że nie wmówiono w ciebie tego ślubu? Jeżeli ona już wówczas była szpiegiem, a wydaje mi się to rzeczą zupełnie pewną, prawdopodobnie miała wspólników, którzy cię otaczali i którzy wmówili w ciebie, że zostałeś jej mężem.
Jacek wzruszył ramionami:
— To jest absurd. Niestety, to jest absurd. Byłem wprawdzie pijany nie na tyle jednak, by nie pamiętać zawarcia i podpisania aktu, w urzędzie stanu cywilnego. Zresztą pamiętam również dokument, stwierdzający, że jesteśmy małżeństwem. Na podstawie tego dokumentu otrzymaliśmy wspólną kabinę na okręcie
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/361
Ta strona została uwierzytelniona.