jej obecności, że prostoduszny Toto aż się zdziwił. Swoje zjawienie się usprawiedliwiłam w sposób zupełnie naturalny. Powiedziałam, że umówiłam się tu z Halszką i z jej mężem na szóstą, ale zatrzymała mnie krawcowa. Ponieważ wiedziałam, że Halszka niemal codziennie bywa w tej kawiarni i tym razem nie omyliłam się. Toto potwierdził:
— Widocznie nie mogli czekać. Wyszli stąd przed jakimś kwadransem.
— Jakże żałuję. Tak jestem dziś zalatana po mieście. Od rana nie byłam w domu.
Powiedziałam to umyślnie dla miss Normann. I, by ją przekonać, że jeszcze nie widziałam się z Jackiem, dodałam:
— Nawet mąż dzwonił dwa razy do krawcowej, że ma do mnie jakiś pilny interes (ci mężczyźni zawsze mają jakieś pilne interesy) — uśmiechnęłam się do tej wydry — ale nie mogłam. Tak fatalnie zrobiła cyrkiel u sukni (bo to z ukosu), że musiałam dopilnować poprawki osobiście. Czy pani też ma tyle kłopotu ze swoimi strojami?
Rozmowa zaczęła się rozwijać na dobre i już byłam przekonana, że uda mi się ją zatrzymać, gdy niespodziewanie rzuciła okiem na zegarek i wstała:
— Bardzo przepraszam, ale mam coś pilnego i muszę wyjść.
— No, chyba nie zostawicie mnie państwo samej? — zwróciłam się do nich błagalnie. — Niech pani jeszcze chwilkę zostanie. Zaraz skończę kawę i też wychodzę.
Skinęła głową:
— Dobrze. Z największą przyjemnością. Muszę jednak w takim razie zatelefonować. Zostawię państwa tylko na chwilę.
I ja, niemądra, uwierzyłam jej. Gdy się zorientowałam, było już za późno. Wróciła wprawdzie, lecz po piętnastu minutach. Wtedy uprzytomniłam sobie, że przez ten czas zdążyła być w „Bristolu“. Przecież to zaledwie kilka kroków. Biedny Fred. Nie-tylko mu się nie udało, ale mógł zostać przez nią przyłapany je-
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/364
Ta strona została uwierzytelniona.