Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

Teraz dopiero poinformowałam stryja o swoim odkryciu, o tym, że ona mieszka w „Bristolu“.
Ku memu zmartwieniu nie uważał tego za pewnik.
— Wcale nie wiadomo — pokręcił głową. — Przecie portier mógł równie dobrze dzwonić z polecenia któregoś ze znajomych Jacka. Wielu waszych znajomych zatrzymuje się w tym hotelu. Mógł to być ktoś z dyplomacji, albo jacyś krewni ze wsi.
— Ale mogła być również i ona.
— Zapewne. Toteż nie ominę, ma się rozumieć, tego śladu, jak nie pomijam żadnego. Wprost stąd jadę, by wypytać portiera. Musisz mi jednak podać dokładną godzinę tego telefonu. Portierzy zmieniają się, mają swoje dyżury. Ich pomocnicy również.
— Zaraz zapytam Józefa — powiedziałam i omal nie nacisnęłam dzwonka. Na szczęście w porę przypomniałam sobie, że nikt ze służby nie powinien wiedzieć o wizytach stryja u mnie. Natychmiast doszłoby do ojca i miałabym okropną awanturę.
Poprosiłam stryja, by czekał i poszłam wypytać Józefa. Niestety, nie pamiętał dokładnie, wiedział tylko, że było to koło dziesiątej.
Podczas, gdy byłam w kredensie stało się jednak to, co powinna byłam przewidzieć: do salonu wpakowała się ciotka Magdalena. Zajrzała, powiedziała „przepraszam“ i wyszła, ale na pewno zdążyła przyjrzeć się stryjowi. Wprawdzie nie zna go i nigdy go przedtem nie widziała, ale jest taką plotkarką, że nie omieszka zrobić z tego wielkiej historii. Żałuję teraz, że zgodziłam się, gdy Jacek mię prosił, by sprowadzić tę jego ciotunię ze wsi. Ostatecznie gospodarstwem i tak zajmuje się mało, a tyle przez nią różnych kwasów w domu.
Gdy tylko wyprawiłam stryja, już czekała na mnie w gabinecie. Trzeba było szybko wymyślić jakieś kłamstwo.
— Któż to był ten przystojny pan? — zapytała ciotka Magdalena.