były podobno niezmiernie ważne dokumenty. Na zdobyciu ich miało bardzo zależeć jakiemuś państwu ościennemu.
Notabene ze wstydem muszę się przyznać, że nie mam pojęcia, które państwo trzeba nazywać ościennym. Ciągle w rozmowach mężczyzn pada to słowo, a ja krępuję się zapytać. Przecież nie wypada mnie, jako żonie Jacka, tego nie wiedzieć. Domyślam się jednak, że pod słowami „państwo ościenne“ należy rozumieć Rosję.
Zwłaszcza w tym wypadku nabrałam co do tego pewności. Pułkownik bardzo się interesował czy ów rzekomy porucznik Sochnowski nie miał akcentu rosyjskiego. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że mówił najczystszą polszczyzną. Obaj panowie robili mi wyrzuty, że postąpiłam lekkomyślnie, wydając kopertę bez sprawdzenia dokumentów człowieka, który się zgłosił.
To było oburzające. I dałam im to do zrozumienia. Więc jak to? Najpierw mąż mi telefonuje z Paryża, że zjawi się porucznik taki i taki, adiutant takiego i takiego pułkownika po taki i taki przedmiot. Potem zjawia się pan w mundurze, nawet z jakimiś orderami, w dodatku przystojny i doskonale ułożony, przedstawia się i żąda tego przedmiotu. Jakże miałam postąpić? Przecież to zabawne, bym miała domagać się jakichś papierów lub legitymować. Nie jestem policjantem. Na myśl mi nie mogło przyjść, by miało w tym tkwić jakieś oszustwo. Bo i skąd wiedziałby ktoś obcy, że Jacek do mnie telefonował i jakie wydał polecenie?
Pułkownik bardzo się śmiał z tych moich dowodów, i wyjaśnił, że w hotelu z którego telefonował Jacek w Paryżu już znaleziono wczoraj linię podsłuchową, dzięki której szpiedzy wiedzieli o poleceniu i natychmiast swoim warszawskim agentom kazali zdobyć kopertę.
To okropne. Ścierpła mi skóra na myśl, że i moje rozmowy z Totem, czy z Robertem też mogą być przez kogoś podsłuchane. Natychmiast po powrocie do Warszawy wynajmę takiego ele-
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/90
Ta strona została uwierzytelniona.