Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/115

Ta strona została skorygowana.

dów, które utrwaliły we mnie to przekonanie. Na-wet-,
Zawahał się, czy powiedzieć doktorowi Kunoki o synku Załkindów i urwał, bo właśnie wszedł Brunicki. Widać było, że jest czemś mocno podniecony i zdenerwowany. Zanim przywitał się z Druckim, spojrzał porozumiewawczo na Japończyka, a ten przeprosiwszy ich, natychmiast wyszedł.
— Jak się masz, Fakirze — uśmiechnął się z przymusem profesor, podając Druckiemu rękę.
— Ja świetnie, ale ty Karolu, daruj, wyglądasz bardzo mizernie.
— Zmęczyła mnie podróż.
— Właśnie — zapalił papierosa Drucki — wyjeżdżałeś zagranicę?
Brunicki pochylił głowę:
— Byłem u... Piotra.
— W Szwecji?
— Tak — ponuro powiedział profesor i spojrzał na swego gościa. — Bohdanie! Postanowiłem powtórnie zrobić próbę krwi. Daruj mi, ale wówczas twoją krew brałem nie sam, przysłałeś mi... Czy ja wiem, mogła zajść jakaś pomyłka...
— Ależ jestem do twojej dyspozycji, Karolu.
— Nie miej, Bohdanie, do mnie urazy, gdyż i próbki krwi Piotra nie byłem pewny. Lekarz szkolny w Upsali również mógł się omylić. Teraz przywiozłem wziętą przezemnie osobiście...
— Karolu! — zawołał z wyrzutem Drucki — przecie rozumiem twój stan, pocóż te skrupuły! Służę ci.
Profesor szybko wyjął z kieszeni przyrząd injekcyjny i mały flakonik ze szklanym korkiem. Drucki odsunął mankiet i igła bezboleśnie weszła pod skórę. Po niespełna minucie na dnie flakonika zaczerwieniło się kilka kropel krwi.
— Słuchaj, Karolu, mam dla ciebie coś, co pew-