mieszkania, w którem, niestety, nikogo nie było. Wziął mnie gwałtem...
— Straszne!... — jęknął Czuchnowski. Alicja zacisnęła palce:
— I widzisz, Paweł pomimo to, nie mógł mi przebaczyć!...
— Ależ na miły Bóg! Czyż nie było nikogo w pobliżu? Czyż nie mogłaś krzyczeć?!
— Owszem — wzruszyła ramionami — broniłam się, krzyczałam, wreszcie ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Wówczas on wyskoczył oknem z pierwszego piętra... Bardzo był silny i zręczny...
— No i co? Paweł nie uwierzył ci?
— Uwierzył. Musiał uwierzyć. Przecie wówczas zrobiła się wielka awantura, z policją, z badaniami lekarskiemi, z kompromitacją całej mojej rodziny. Paweł mógł nawet znaleźć opis w dziennikach...
— Straszne! A ten łotr? Złapali go?
— Nie. Zresztą cóżby to mi pomogło. Paweł i tak nie wróciłby do mnie.
— Pocoś mi to powiedziała? — zawołał nagle z wyrzutem.
Alicja założyła nogę na nogę i potrząsnęła głową.
— Opowiedziałem to dlatego, byś wiedział, dla jak szaleńczych, jak zbrodniczo głupich pretensyj, Paweł złamał życie i mnie i sobie. Niedorzeczna, potworna zazdrość o moją przeszłość, której nie byłam winna, zazdrość o moją krzywdę... O, nie mój drogi!... Dlatego właśnie powiedziałam ci to wszystko, byś pojął, że za żadne skarby na świecie nie będę żoną człowieka, który z zazdrości dostaje obłędu, przestaje panować nad swemi nerwami i potrafi urządzać sceny. Chcę być niezależną panią swoich zamiarów, a chociażby, zachcianek. Dziś poznałam cię dostatecznie. I miałeś słuszność, żeś powiedział słowo: „dość“.
— Alu!...
— Nie przerywaj, proszę. I jeszcze jedno: bądź tak uprzejmy, nie rób tu tragedyj. Postanowiłam zer-
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/136
Ta strona została skorygowana.