Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/147

Ta strona została skorygowana.

Kazia z wdziękiem skinęła głową i wyciągnęła błyszczącą od bransolet rękę.
Brunicki, nie mając drogi do odwrotu, przywitał się z nią i wskazał jej fotel:
— Proszę bardzo.
— Ach — zwróciła się doń Kazia — bardzo mi miło. Co to? Panowie piją koktajl „Muza“?
— Nie, proszę pani, to „Boul-boul“ — z powagą odpowiedział profesor.
Panna Kazia też chciała „Boul-boul“, a Drucki, który niecierpliwie zerkał ku loży Nr. 9, nareszcie mógł wstać.
— Przyjdę za chwilę — przeprosił.
Poszedł do gabinetu i kazał zawołać kwiaciarkę. Poklepał po policzku Tecię, przepisującą rachunki i gdy kwiaciarka weszła, zawołał:
— Ma pani coś dla „dziewiątki“?
Dziewczyna zrobiła dowcipną minkę:
— Już zaniosłam, panie dyrektorze.
— Co? Już?...
— Myślałam, że pan dyrektor i tak...
— Bardzo ci mała, dziękuję. Jesteś prawie tak domyślna, jak ładna.
Dziewczyna bezczelnie patrzyła mu w oczy.
— A chociaż wybrałaś coś lepszego? — zapytał.
— Najlepsze — powiedziała, nie spuszczając oczu.
— Ach, ty szelmo! — nie wytrzymał Drucki, przyciągnął ją ku sobie, pocałował w usta i pędem wybiegł na korytarz.
Tecia obrzuciła kwiaciarkę lekceważącem spojrzeniem:
— Dlaczego to do „dziewiątej“ miała pani wybrać najlepsze kwiaty?
Kwiaciarka wydęła wargi:
— Nie pani babski interes. Jeszcze mi się każda wtrącać będzie.
— Można chyba grzeczniej — zaczerwieniła się panna Tecia.