Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/15

Ta strona została skorygowana.

— Jakto? — zdziwił się przybyły — doktór Kunoki?.... Czy pan jest krewnym tego sławnego biologa japońskiego?...
Profesor Brunicki z hałasem otworzył niklowe pudło:
— Mój drogi, chyba nie przyszedłeś tu na wywiad naukowy. Doktór Kunoki jest właśnie tym biologiem, o którym mówisz. Siadaj tu pod lampą i podnieś rękę.
W tonie profesora brzmiało nieukrywane niezadowolenie.
Krótko ostrzyżona głowa doktora Kunoki, pokryta rzadkim niebieskawo - czarnym włosem, pochyliła się nad pacjentem. Dotyk waty, przepojonej eterem przeszedł dreszczem po skórze, kilka błysków lancetu, kilka kropel krwi i na niklowe wieko z brzękiem spadła mała kulka.
— Trzeba zabandażować? — zwrócił się dr. Kunoki do profesora.
— Obejdzie się — machnął ręką pacjent — niech pan będzie łaskaw poprostu zakleić jakim plasterkiem. Na mnie goi się jak na psie.
Operacja była skończona.
— Co, doktorze, — powiedział profesor Brunicki, wskazując plecy gościa, na których grały wspaniałe mięśnie — piękny okaz rozpłodowca?
Uśmiech przesunął się po żółtej twarzy biologa, a jego wzrok taksatorski prześlizgnął się po oglądanym objekcie, który ubrał się właśnie i wyciągnął doń rękę:
— Bardzo dziękuję panu.
— O, proszę. Taki drobiazg — skinął głową i zabierając pudło znikł za kotarą.
— Japończyk, a tak dobrze mówi po polsku — zauważył gość po jego wyjściu.
— Półjapończvk — odparł profeor — jego matka była Polką.