Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/157

Ta strona została skorygowana.

— Pan jest niepodobny do wielu swoich rodaków. Ameryka nie zdołała wywrzeć na panu swego okropnego standartowego piętna.
— Jestem z całego świata — powiedział przed siebie.
— Dużo pan podróżował?
— Dużo.
— No niechże pan coś o tem powie — zawołała niecierpliwie.
— Nie. I panią i mnie teraz inne sprawy zajmują. Chyba nie zależy pani, bym ją... bawił?
— Nie.
— Pani jest prokuratorem.
— Podprokuratorem.
— Dlaczego pani tak przykry zawód obrała?
— Zależy panu na odpowiedzi?
— Tak.
— Więc... z zemsty.
— Z zemsty? Nad kim pani się mści?
— Na... sobie... Zresztą, czy to nie wszystko jedno. Wymagałoby to długich komentarzy.
— Dobrze. Opowie mi to pani jutro.
— Ani jutro, ani pojutrze... Nigdy. Nie zobaczymy się więcej.
Spojrzał na nią surowo:
— Nieprawda — powiedział twardo.
Alicji serce uderzyło mocniej. Oczywiście nieprawda! Zobaczą się jutro, pojutrze i następnego dnia i codzień...
— Prawda — odezwała się spokojnie — nie przyjdę więcej do „Argentyny“.
— Ależ to nonsens! — oburzył się, — przecie pani sama będzie tego żałowała!
Odwróciła głowę.
— Czyż nie, czyż nie? — nalegał.
— To jest obojętne — powiedziała zimno.
Nagłym ruchem chwycił ją pod rękę: