Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/168

Ta strona została skorygowana.

Brunicki wypił kieliszek do dna i potrząsnął głową:
— Tak, ty masz nieprawdopodobne szczęście do kobiet... Ale a propos — zniżył głos — nie próbowałeś się dowiedzieć co się stało z tą... no z tą dziewczynką...
— Z jaką dziewczynką?
— Z tą pensjonarką, po historji, za którą musiałeś uciekać zagranicę.
Profesor obserwował go z ukosa, lecz twarz Druckiego była spokojna.
— Owszem — skinął głową — starałem się zebrać informacje. Otóż ta mała, do dziś dnia nie mogę sobie przebaczyć mego szaleństwa, ta mała zaraz została wywieziona przez ojca na wieś. Jej ojciec porzucił posadę w Warszawie i wziął w dzierżawę mały folwark na Polesiu. Dziewczyna odesłana została do gimnazjum do Łodzi, lecz tam wkrótce dotarły wiadomości o skandalu i trzeba było ją przenieść gdzieindziej. Dokąd — niewiadomo. Od tej chwili ślad po niej zaginął. Wiem tylko, że ojciec jej umarł, kiedy jeszcze była w Łodzi.
— I nic więcej?
— Nic.
— Czy zwracałeś się do jakiegoś biura detektywów?
— Boże broń — roześmiał się Drucki — nie posądzasz mnie chyba o tak daleko posuniętą naiwność.
— Więc?
— Wypadkiem natkną się tutaj na niejakiego Cierżawskiego. Trochę łobuz, trochę alfons a głównie pieczeniarz. Otóż ten niebieski ptaszek był kiedyś ekonomem czy rządcą w majątku sąsiadującym z folwarkiem ojca tej małej. Mogłem go bez obawy o wsypę wypytać, bo chociaż spryciarz, jest dość głupawy, gdy się za niego zapłaci kolację i pozwoli się mu opowiadać stare zwietrzałe anegdoty, gada jak naję-