Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/175

Ta strona została skorygowana.

bie czeka, bo cię ostrzegałem. Kasjer wypłaci ci należną gażę i dowidzenia.
— Daruj! Daruj! Niech pan dyrektor daruje! Przysięgam, że już nigdy, nigdy!...
Rzuciła się przed biurkiem, ona którem siedział, na kolana.
— Wstań, bo mnie nie rozczulisz, a kolana cię zabolą. Powiedziałem i rzecz skończona.
— Ten jeden raz — szlochała — ostatni raz... Boże, Boże! i to przez takie ścierwo, przez taką małpę!... Ja przysięgam!....
— Przysięgasz, a wymyślasz dalej, nic ci nie wierzę...
— Już nie będę, przysięgam, że nie będę, daruj, przebacz, ja tak strasznie ciebie kocham... Już tej bezczelnej małpy palcem nie tknę...
Drucki zerwał się i podszedł do okna. Musiał ukryć twarz, gdyż śmiech go poprostu dusił.
Wreszcie zdołał się opanować i powiedział:
— No dobrze może ci i daruję, ale pod warunkiem... Czekaj że!
Dziewczyna rzuciła się nań i zaczęła go całować:
— O, jakiś ty dobry, jaki kochany, jaki jedyny...
— Dajże spokój — odsunął ją lekko, lecz stanowczo — wysłuchaj najpierw co ci powiem. Może wówczas będziesz wolała odejść.
— Napewno nie — potrząsnęła głową.
— Więc słuchaj. Zostawię cię pod następującemi warunkami: popierwsze zaraz jutro podejdziesz do panny Teci i przeprosisz ją, a to...
— Niech tam, dobrze...
— Czekaj. Przeprosisz w ten sposób, że ją pocałujesz w rękę.
— Ja? Tę cholerę?
— Ty ją.
Dziewczyna spojrzała ponuro w podłogę i odpowiedziała:
— Niech tam.