Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/185

Ta strona została skorygowana.

mie rolę jednej z wielu, że nie potrafi o nim zapomnieć...
Nie umiał poznać się na niej, więc nie wart jest ani jej, ani jej pamięci.
Tak dalece nie wart, że nie pamiętałaby o nim, gdyby pamięć człowieka od niego samego była zależna.


ROZDZIAŁ 11.

— Oj, kapitanie! Ja jeszcze nie jestem gotowa — zawołała Luba przez drzwi.
— Co? Jeszcze? — z udawanem oburzeniem krzyknął Drucki.
— A co pan chciał pokazać?
— Swój nowy sprawunek, ale jeżeli pani nie gotowa, to dowidzenia, wychodzę!
Zaczął tupać nogami i cichutko usiadł na krześle tuż przy drzwiach.
— Kapitanie! Kapitanie! — wołała Luba, a nie usłyszawszy odpowiedzi wpadła do salonu.
Była rzeczywiście nieubrana: w kombinezce i w szlafroczku, który zdążyła nałożyć tylko na jedną rękę.
Nie spostrzegłszy Druckiego, przebiegła do drzwi prowadzących do jadalni i, wychyliwszy z za nich głowę, wołała:
— Już, już, jestem gotowa, proszę wrócić.
Jednocześnie usiłowała zwalczyć opór drugiego rękawa. Gdy wkońcu to się jej udało, Drucki, nie ruszając się z miejsca, powiedział bardzo głośno:
— No, nareszcie!
— Ach! — przestraszyła się Luba. — O, niedobry kapitan! Jak można... Podglądać mnie nieubraną!
Podbiegła do niego i, pochyliwszy się, surowo groziła mu palcem.