Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/196

Ta strona została skorygowana.

— Panie kochany — powiedzą! Drucki po chwili namysłu — byłem piekielnie zdenerwowany i zaaplikowałem sobie tego bzika dla odciąnięcia, jak mówili nasi dziadowie, humorów.
Wrócił do hotelu pieszo i położył się na kanapie. Był bardzo zmęczony i natychmiast zasnął.
Gdy obudził się, było już ciemno. Przebrał się i pojechał do „Argentyny“.
Znowu był w normalnem wesołem usposobieniu, żartował z personelem i śmiał się.
„Humory“ zostały odciągnięte, jednak troska nie ustąpiła.
Najbliższe dni Drucki poświęcił obserwacjom „terenu“ i przemyśliwaniu nad podjętem zadaniem. W tym celu włóczył się po przedmieściach.
Postanowił ograniczyć się wyłącznie do samobójczyń. Dlatego czytywał teraz kronikę wypadków w pismach sensacyjnych.
W Warszawie codziennie kilka młodych dziewcząt odbierało sobie życie. Lecz jego prześladował pech. Raz wprawdzie zobaczył młodą kobietę, wyglądającą na kucharkę, która miała bardzo smutną minę i siedzała na przejeździe kolejowym, lecz nie tylko nie miała zamiaru rzucenia się pod pociąg, a bez zbytnich ceregieli przyznała się, że kiedyś spotykała się tu ze znajomym dróżnikiem i teraz przychodzi na ten przejazd, bo „miło wspomnieć“.
Brunicki dzwonił dwa razy w odstępach kilkudniowych, pytając o nowiny.
Wreszcie po tygodniu poszukiwań — udało się.
Szedł właśnie Ogrodową gdy ujrzał pod latarnią wysoką szczupłą brunetkę, liczącą drobne pieniądze.
Zwolnił kroku i czekał. Po chwili wahania obserwowana otuliła się wełnianą chustką i weszła do pobliskiego składu aptecznego.
Drucki stanął przy oknie. Sklepik był mały i wyraźnie widział obojętną minę sprzedającego i podniecony wyraz twarzy kupującej. Buteleczka esencji oc-