Gości było coraz więcej. Bawiono sie świetnie. Minęła druga, trzecia, czwarta...
— Oczywiście, mistyfikacja!
Drucki w swej wędrówce od stolika do stolika śmał się, witał się, przysiadał, gdy podszedł doń kelner i szepnął do ucha:
— Panie dyrektorze, policja!
— Co?
— Policja.
Czemprędzej wybiegł do hallu; istotnie pełno było policji mundurowej i ubranej po cywilnemu.
— Czy pan jest właścicielem tego lokalu? — zwrócił się doń komisarz, tęgi brunet, którego nieraz widywał na ulicy.
— Ja — powiedział spokojnie — czem mogę panu służyć?
— Otrzymałem rozkaz przeprowadzenia tu rewizji.
— Rewizji? — udał zdziwienie Drucki — ależ, panie komisarzu, z jakiego powodu?
— Otrzymaliśmy rozkaz. Jedyne, czem panu mogę służyć, to okazanie go na piśmie, jeżeli pan mi nie wierzy.
— Ależ wierzę w zupełności.
— Zatem zechce pan mi towarzyszyć
W ciągu pięciu minut wszystkie drzwi zostały obstawione. Wśród publiczności zapanowało niezadowolenie. Służba szeroko otwierała oczy i była wystraszona.
Rewidowano lokal systematycznie, zaglądano do każdego kąta, ostukiwano ściany i podłogi, badano zawartość worków z kawą i z cukrem.
Drucki uśmiechał się tylko:
— To musiał być jakiś łajdacki donos.
Komisarz wreszcie wszedł do gabinetu Druckiego, wyprosił przerażoną pannę Tecię i zażądał kluczy od szafy ogniotrwałej, i od biurka.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/211
Ta strona została skorygowana.