Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/221

Ta strona została skorygowana.

— Nie będę się odzywał do ciebie, Karolu, póki ta rzecz nie skończy się.
— Jakie przewidujesz zakończenie?
— Jestem niewinny. Podłożono mi, widocznie przez zemstę, tę morfinę.
— I ja tak myślałem — powiedział profesor — Może potrzebujesz pieniędzy?
— Nie, dziękuję ci.
— Więc życzę ci powodzenia.
— Servus.
Położył słuchawkę.
Długo jeszcze rozmawiał z Lubą i z Borysem o swojej sprawie i o szkodach, jakie cała awantura wyrządzi „Argentynie”.
— Obawiam się, że publiczność przestanie chodzić — martwił się Załkind.
— A ja nie przypuszczam. Ci goście, co mnie znają, nie powinni uwierzyć w moją winę.
— Naturalnie! — zawołała Luba.
W hotelu portjer i cała służba przyjęli Druckiego z dość chłodną rezerwą.
Kończył właśnie przebieranie się, gdy przyszedł doń dyrektor hotelu.
— Strasznie przykra historja — zaczął.
— Przykra — wzruszył ramionami Drucki, — ale skończy się dobrze.
— Ja też tak sądziłem — powiedział dyrektor z miną świadczącą, że wcale tak nie sądził.
— Czemże mogę panu służyć?
— Ja... tego... przyszedłem — jąkał się dyrektor — zapytać, czy szanowny pan nadal zatrzyma swój numer?...
Drucki wyprostował się i prosto spojrzał mu w oczy:
— Zatrzymam.
— A, no tak... Bo myślałem..
— Nie dogadza to może panu? — zapytał z groźbą w głosie.