Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/228

Ta strona została skorygowana.

mówił. On przynosił jej do domu morfinę i on sam brał zgóry pieniądze od odbiorców, a jej zadaniem było tylko wręczanie im słoików. Przychodzili tu, a ona wręczała. Cierżawski płacił jej po pięć, dziesięć złotych od słoika, a sam, łajdak, brał od nabywców po dwadzieścia złotych za gram. I to jeszcze oszukiwał ich, bo z każdego pięćdziesięciogramowego słoika odsypywał potrochu. Sama to widziała, bo on to robił u niej w mieszkaniu. A odbiorcy nawet tego nie zauważyli, bo zawsze byli zdenerwowani i zadowoleni, że otrzymują.
— Bo wiadomo, wybulą takiemu oczajduszy tysiąc złotych, a czy to starczy, to i nie wiadomo. Pan dyrektor niema pojęcia co to za numer ten Cierżawski.
— Znam go. Mów dalej.
— On i polityką zajmuje się, mówi, że ma stosunki i że mu nikt nic nie zrobi. Ale zobaczymy! Otóż niektórzy goście byli tak zadowoleni, że jeszcze ten i ów wsunął mi do torebki jeden dwa papierki. Nie mogłam się skarżyć. Najwięcej dawali stali odbiorcy. Ale jak ja zobaczyłam, że ta świętoszka całkiem pana opętała, to djabeł jakiś we mnie wlazł. Myślę, co mi po tych pieniądzach, a ją tak zapakuję, że jej prędko pan nie zobaczy. A ot... tymczasem..
Odwróciła się doń plecami i zapłakała.
— Dalej! — krzyknął brutalnie.
— A no — ciągnęła, łkając — złe mnie podkusiło. Poprosiłam takiego jednego, żeby mi napisał donos do prokuratora.... I posłałam. A wieczorem, jak ta Tecia wyszła za potrzebą, wpadłam tu i wsunęłam paczkę za jej torebkę.
— Och, ty idjotko! — wzruszył ramionami Drucki.
— Żebym przypuszczała, że ta cholera znajdzie paczkę i wsunie panu do biurka!... Ale ja myślałam, że policja prędzej przyjdzie i żeby pośpieszyli, to ta świętoszka nie zdążyłaby. Akurat złapaliby ją...