Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/250

Ta strona została skorygowana.

— Proszę Sądu — mówi powoli ekspert — morfina zwykle bywa sprzedawana w kryształkach, tu zaś mamy do czynienia z proszkiem tartym.
— Ale bywa i morfina tarta?
— Może być, chociaż ja dotychczas takiej nie spotykałem.
— A czy we wszystkich słoikach jest taka sama? — zpytał przewodniczący.
Chemik starannie obejrzał przez lupę resztę słoików i skinął głową:
— Tak. Morfina krystalizuje się w drobnych igiełkach, a tu wszędzie jest miał.
Wydobył z kieszeni dwa flakony. Jeden z cieczą przezroczystą, drugi z rudawą, koloru rdzy. Następnie do dużej epruwetki nasypał po odrobinie proszku z wszystkich słoików i nalał nań sporo przezroczystej cieczy, poczem, zatknąwszy probówkę palcem, zaczął flegmatycznie potrząsać rękami.
Drucki przyglądał mu się obojętnie, przesunął spojrzenie po skupionych twarzach sędziów i zatrzymał wzrok na Alicji Horn. Siedziała nieruchomo, wpatrzona w eksperta. W jej oczach tliła się jakby iskierka ironji. Naturalnie — myślał — przejrzała podstęp adwokata i teraz cieszy się, że podstęp zostanie udaremniony w ciągu pół godziny.
— Co za djabeł w niej siedzi! — zgrzytnął zębami — och, żebym ją mógł dostać w swoje ręce! Sam może oszalałbym, ale ją nauczyłbym szaleństwa, nauczyłbym, że mnie nienawidzieć nie potrafi, wydostałbym z niej całe piekło...
Poczuł wzdłuż stosu pacierzowego przebiegający dreszcz.
Wśród ciszy rozległ się głos eksperta:
— Zmieszałem proszek i rozpuściłem w wodzie dystylowanej. Teraz wleję do tego roztworu kilka kropel chlorku żelaza. Chlorek żelaza wykrywa obecność morfiny, nawet w najdrobniejszych ilościach. Jeżeli w tej probówce znajduje się bodaj miligram,