Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/288

Ta strona została skorygowana.

śmieli się zarówno laicy, jak fachowi marynarze. Zaś doktór Kunoki taki jest znużony mojem wyłącznie towarzystwem, że zapomina o przysłowiowej japońskiej powściągliwości.
— To odziedziczyłem po matce — zaśmiał się Kunoki i spojrzał na zegarek. — Już chyba czas zdjąć bandaże?
— Chyba — potwierdził profesor, rzuciwszy okiem na własny — niech pan tylko nie zapomina o masażu.
— Czy to tę moją nieboraczkę tak maltretujecie?
— Nie — zaprzeczył Japończyk — pańska ma gruczoł tarczykowy wybornie rozwinięty w przednim płacie, a tu właśnie...
— To gaduła! — ze zgrozą zawołał Brunicki i doktór rozłożywszy komicznym gestem ręce wyszedł nie dokończywszy zdania.
— No?... — zapytał Drucki po chwili milczenia.
— Telefonowałem do ciebie z dwóch powodów — zaczął profesor — popierwsze chciałem ci powinszować szczęśliwego wybrnięcia z procesu.
— Musiałem wybrnąć, bo byłem niewinny.
— Jeżeli chodzi o morfinę, tak.
— A o cóż jeszcze chodzi?
Profesor bębnił palcami po poręczy fotelu i przyglądał się Druckiemu uważnie:
— Chodzi — wycedził — o deflorację, popełnioną przez Bohdana Druckiego na osobie pensjonarki Marji Alicji Żerańskiej.
Drucki zaczerwienił się. Przyszło mu na myśl, że przecież Brunicki nie może wiedzieć! Wzruszył więc ramionami:
— Mój Karolu, nikt mnie nie mógł poznać, od tego czasu tyle lat minęło.
— Owszem — nie spuszczał zeń oczu Brunicki — nikt. Nikt z wyjątkiem Marji Alicji z Żerańskich, obecnej prokuratorki Alicji Horn.
Pewien był kolosalnego efektu i nie zawiódł się.