jego czole nabrzmiały grube sznury żył. Brwi się ściągnęły.
— Milczysz? — zasyczał profesor — widzisz, milczysz, tak wygląda twoje „pół życia...“ Cha... cha... cha... Potrafisz wciąż ocierać się o kodeks karny, ale teraz...
— Dość! — przerwał Drucki — przestań. Masz moją rękę.
Profesor łapczywie uchwycił obu rękoma dłoń Druckiego.
— Słowo? — zapytał cicho.
— Słowo! Zatem mów.
— Jeszcze nie teraz — powiedział Brunicki — lecz wkrótce cię będę potrzebował. Nie pytaj o nic.
— Jak chcesz. Wiedz tylko, że nie cofnę się. Masz mnie do swojej dyspozycji.
Zadzwonił telefon.
— Hallo — odezwał się profesor.
— .....
— Aha, dziękuję panu...
— .....
— Nie, mnie to nie jest potrzebne. Ale niech pan zadzwoni do doktora... zaraz, mam tu gdzieś jego kartę wizytową... a, jest. Niech pan zadzwoni do doktora Władysława Czuchnowskiego. Telefon 187-27. Będzie panu wdzięczny.
— .....
— Nie, zresztą nie wiem. Niech pan poprostu powie, że otrzymaliśmy informacje, że ten... no, jakże Horn umarł.
— .....
— Dobrze. A jeżeli chce wiadomości bardziej szczegółowych, niech się sam do nich zwróci. Dowidzenia. Dziękuję panu, zaraz, zaraz, niech pan jeszcze wyjrzy przez okno, czy już jest mój samochód przed kliniką?... Jest? No to dziękuję panu. Dowidzenia.
Położył słuchawkę i przetarł czoło dłonią.
— Rzeczywiście, jestem bardzo wyczerpany. Mo-
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/71
Ta strona została skorygowana.