Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/74

Ta strona została skorygowana.

W środku okrągły stół z trzema nakryciami, pod ścianą niski kredens i kilka krzeseł.
— Daruj Karolu — odezwał się Drucki — ale dalibóg nie mam pojęcia o tych rzeczach. No, wiem, że hormony, to jest wydzielina gruczołów... Hm, wyobrażam to sobie jako... witaminy organizmu ludzkiego, czy zwierzęcego...
Drzwi naprzeciw uchyliły się cicho i wszedł doktór Kunoki.
Uprzejmie przywitał się z Druckim:
— Jakie skutki mojej operacji? — zapytał swoim melodyjnym głosem — zagoiła się prawidłowo?
— Dziękuję, panie doktorze, zagoiło się doskonale.
Brodacz zjawił się z tacą. Przed Brunickim i gościem postawił miedziane rondelki z jakiemś zapiekanem mięsem, przed Japończykiem kilka małych salaterek z jarzynami.
— Pan jest jaroszem, doktorze? — zainteresował się Drucki.
Dr. Kunoki uśmiechnął się:
— Zadużo miałem do czynienia z mięsem, bym je lubił jadać.
— Właśnie — chrząknął profesor — mówiliśmy z panem... Winklerem o hormonach z powodu obserwacyj Scheringa.
— Ach, więc pan się tem zajmuje? — zainteresował się dr. Kunoki.
— Niestety, doktorze, jestem kompletnym laikiem, kieruję się w tych kwestjach, jak w lesie, wyłącznie intuicją.
— Nie umniejszaj roli intuicji — odezwał się profesor — odgrywa ona w nauce olbrzymią i twórczą, najbardziej twórczą rolę.
— Wie doktór — zwrócił się do Japończyka — że pan Winkler przed chwilą powiedział, iż wyobraża sobie witaminy, jako hormony roślinne. Ciekawe, co?