i poproszę o zarezerwowanie loży. Znam osobiście tego Winklera, on mi to zrobi.
— To ten Amerykanin? — zapytała Alicja.
— Tak. Polak, ale urodzony i wychowany w Ameryce.
Wróciła Julka i ze śmiechem wpadła wprost do jadalni w botach, w futerku i w aksamitnym bereciku, w którym było jej tak ślicznie. Jej oczy iskrzyły się, zarumieniona buzia promieniała.
— Alu! Alu! — zawołała — nie masz pojęcia, co miałam za emocję! Dzieńdobry panu, dzieńdobry doktorku. Wyobraź sobie, że... ale panowie nie będą się śmiać?
— Nie będziemy, któżby się odważył?! — zapewnił z powagą mecenas.
— Otóż, ledwie pożegnałam się na rogu Śniadeckich z Kurką...
— Z kim?
— Kurka, to jedna moja koleżanka. Ledwie się z nią pożegnałam, a tu zbliża się do mnie taki młody i bardzo, no bardzo elegancki facet, w takiem, wiesz, bronzowem futrze, uchyla kapelusza i bardzo poważnie pyta: — czy pani nie wie czasami, która godzina? — Oczywiście, powiadam krótko: — nie wiem. — Myślę, że tak wypadało, nie?... A on wówczas, wyobraź sobie, wyciąga taki cieniutki, cieniutki złoty zegarek i powiada: — to ja pani powiem, jest za dziesięć ósma... To łotr, co?...
— No, i cóż dalej?
— Rozśmieszył mnie, bo taki sprytny. A zęby, powiadam ci miał białe, że no! Widziałam, bo uśmiechał się szelma, że mnie nabrał. I powiada: — a widzi pani, że jestem bardziej od niej uprzejmy, więcej — powiada — bo gotów jestem uprzejmość swoją posunąć aż do tego, by nie napastować już pani i odejść, ale — powiada — wiem, że pani sprawiłoby to przykrość, dlatego też poświęcę się i kawałeczek panią odprowadzę. — To bezczelny! Co?...
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/95
Ta strona została skorygowana.