Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/101

Ta strona została skorygowana.

nie mógłbym cię przywieźć do siebie. Poprostu, [chcę] cię zapoznać z góry z warunkami, w jakich się z[naj]dziesz, z sytuacją, wytworzoną może przez bardziej ważne sprawy, niż mógłbym ci powiedzieć
— Chociażby była to tylko zwykła fantazja czy kaprys ojca i tak wystarczyłoby mi to w zupełności.
— Dziękuję ci.
Piotr otrzymał narożny pokój obok hallu z oknami wychodzącymi na ogród. Gdy brodaty służący zawiadomił go, że pan profesor już się wykąpał i łazienka jest już dla niego przygotowana, Piotr wyraźnie usłyszał kobiecy głos, nucący jakąś piosenkę. Głos musiał pochodzić z otwartego okna na pierwszym piętrze a nie skądinąd, gdyż w ogrodzie nikogo nie było, a wokół ciągnęły się niezabudowane place.
Kiedy po powrocie z łazienki ubierał się do kolacji, znowu usłyszał głos, lecz tem razem męski. Mimo woli stanął i zaczął się przysłuchiwać, zanim uszu jego dobiegł charakterystyczny szmer.
— Gramofon! — skonstatował.
Zresztą, nie obchodziło go to wcale.
Przy stole poznał doktora Kunoki, który bardzo mu się podobał, a to dzięki miłemu rozczarowaniu, jakie sprawiło to, że ten uczony Japończyk świetnie znał się na sportach, o jachtingu, szermierce i o nartach mówił tak, jakby się niczem innem w życiu nie zajmował, a pozatem, potrafił zaimponować Piotrowi wyrażeniem uznania dla eugenicznej roli ćwiczeń fizycznych:
— To rozpowszechnione fałszywe przekonanie — mówił — że ludzkość się degeneruje, że jesteśmy coraz słabsi i coraz mniejsi, jest już dziś zupełnie obalone przez naukę. Wprost przeciwnie, każde pokolenie coraz bardziej dystansuje swoich przodków pod względem eugeniki.
— Cieszyłbym się, gdyby tak było — odpowiedział Piotr — no i muszę panu doktorowi wierzyć, że tak jest. Jednak widziałem w zamku Troem pod