Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/110

Ta strona została skorygowana.

i, chociaż drżały mu kolana i nieco chwiał się na nogach, przeszedł do zajmowanego uprzednio fotela.
Tymczasem Japończyk przekręcił znowu klucz w zamku, i stając przed Piotrem, zapytał:
— Więc powiada pan, że chciałby dla próby poddać się hipnotyzmowi?
— Tak, panie doktorze, myślę, że człowiek powinien poznać wszystkie wrażenia, jakie są mu dostępne.
— Jest pan blady — zauważył ze współczuciem Kunoki — czuje się pan zmęczony?
— Jakby trochę. Nie wiem dlaczego, bośmy z ojcem stosunkowo niewiele chodzili.
— Prawdopodobnie różnica klimatu. Nie przespałby się pan?
— O, cóż znowu — zaśmiał się Piotr.
— Bo ja muszę pana przeprosić i zostawić samego. Mam trochę roboty.
— Pan doktór będzie łaskaw.
Piotr widział, jak Japończyk wydobył z kieszeni klucze, odsłonił kotarę i otworzył ciężkie, grube drzwi.
Gdy wrócił profesor Brunicki, zastał Piotra bawiącego się z kotami.
— Nie wiedziałem, że ojciec tak lubi koty — zawołał na jego powitanie — trener bokserski w Uppsali, klnąc, zawsze mówił: — do stu starych panien i ich tysiąca kotów! Stąd nabrałem przekonania, że koty stanowią specjalność właśnie starych panien.
— Twój trener miał dużo racji, chłopcze — odpowiedział profesor, ciężko siadając w fotelu — zamiłowanie do kotów i innych kanarków jest u starych kobiet skutkiem niezaspokojenia instynktu macierzyństwa. Małe dziewczynki bawią się lalkami, później zajmują się przyjaciółkami, gdy wyjdą za mąż traktują męża jak nową lalkę, następnie