Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/120

Ta strona została skorygowana.

— O, jaka pani dobra, jaka pani dobra!
— Widzę, że pani bardzo na tem zależy — skinęła głową urzędniczka.
Julka wracała wolnym krokiem do „Godivy“. O, czy jej zależy? Więcej, niż zależy! Jutro, oczywiście, odda dług na poczcie. W torebce ma przecie kilkanaście złotych... Nagle uprzytomniła sobie, że są to przecież pieniądze, które otrzymała od Alicji, że ta sukienka, którą ma na sobie, że wszystko, co posiada, wszystko, co umie, wszystko zawdzięcza wyłącznie Alicji.
Znajdowała się w położeniu bez wyjścia i długo w nocy nie spała, szlochając w poduszkę.


ROZDZIAŁ 21.

— Teraz nie mogę się z tobą zobaczyć — mówił profesor Brunicki — ale będę ci wdzięczny, jeżeli przyjdziesz do mnie na obiad.
— Zgoda, Karolu. Widzę, że jesteś w doskonałym humorze?
— Tak, Bohdanie, nawet w czymś więcej, niż to można nazwać humorem. Dzwoniłem do ciebie kilka razy, lecz i wczoraj odpowiedziano mi, że niema cię w Warszawie.
— Jestem właściwie pod Warszawą — odpowiedział Drucki.
— Tak, wiem, wspominała mi panna Łęska, że siedzisz w jakichś Chełminach. Dziękuję ci, żeś odwiedził pannę Łęską. Czy nie znajdujesz, że w jej stanie zaszła znaczna poprawa?
— Owszem. Cała zajęta jest myślą o...
Umyślnie zrobił długą pauzę.
— O kim? — zapytał niecierpliwie Brunicki.
— Dlaczego nie „o czem“, co?
— Więc wszystko jedno, o czem?
— O tobie, Karolu.