Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/146

Ta strona została przepisana.

Alicja skierowała się do wyjścia i zatrzymując się we drzwiach dodała:
— Będziesz nauczycielką do trzech dziewczynek w prywatnym domu na wsi. Wprawdzie to poniekąd odludzie, ale i tam można przy twoim talencie znaleźć kochanka.
Tego dnia wieczorem Alicja słyszała przez drzwi stłumiony płacz Julki, lecz nie wzruszyło to jej wcale.
Urlop Alicji skończył się właśnie nazajutrz po tej rozmowie i od rana urzędowała w Sądzie. Powitano ją z radością. Zwłaszcza prokurator Martynowicz był ucieszony, gdyż w kancelarji zalegało kilka spraw trudniejszych, opracowanie których zamierzał przekazać Alicji.
Z prawdziwą rozkoszą pogrążyła się w pracy. Tu czuła się panią w świecie paragrafów, przepisów, niezliczonych arkuszowy zeznań, protokułów, doniesień. Tu lepiej niż w życiu orjentowała się w pobudkach czynów skomplikowanej psychiki ludzkiej i w chaosie poszlak. Tu na zimno, bezosobiście ustawiać mogła ludzi i szeregować fakty, jak pionki na szachownicy z pełną świadomością skutków, przewidzianych w Kodeksie Karnym.
Gdyby życie własne i życie osób nam bliskich można było tak opracować na ponumerowanych stronicach, skomentować notatkami inwigilacyjnemi, określić zeznaniami świadków...
Bohdan... Ileż tajemnic kryje jego życie, tajemnic niedostępnych nawet dla niej... Spojrzała na zegarek: — już pierwsza, napewno wstał. Co robi? Machinalnie wzięła słuchawkę telefonu i wymieniła numer.
Słyszała, że podniesiono tubę i głos Druckiego, kończący jakieś zdanie: —...żebyś mi tylko nie beczała.
— Hallo!
— To ja, Boh, Nie przeszkodziłam ci?
— Ach, jak się masz. Cóż znowu...