Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/18

Ta strona została skorygowana.

uścisk do mężczyzny, chcę w tym widzieć coś nadzwyczajnego... Powiedz, czy to nie śmieszne?
— To jest piękne — powiedział tuląc ją mocno.
Pomyślała, że zawsze jest piękne dla aktorów, z widowni jednak zawsze wyglądać musi naiwnie i banalnie, że pomimo to wszystko jest mniej ważne od faktu posiadania go dla siebie, odczuwania nierozerwalnej mocy jego ramion, chciwości jego pocałunków...
— Zobacz, Al, jak ci się podoba moja jaskinia — pociągnął ją naprzód.
— Tyle kwiatów — uśmiechnęła się.
— Dla ciebie, Al.
Stanęła i wpatrzyła się w jego oczy.
— Ty cały jesteś dla mnie... Tylko dla mnie... — powiedziała cicho.
— Dla ciebie — przyznał z uśmiechem.
— Dla mnie, i dla nikogo więcej...
Jej palce otoczyły twarz Druckiego zaborczym ruchem.
— Dla nikogo więcej — zapewnił.
— Ja wiem — odezwała się po pauzie — że ty nie rozumiesz, jak wielkie to szczęście... Niczego więcej nie pragnę... Chcę tylko wierzyć, że ty jesteś mój, że... nigdy ode mnie nie odejdziesz. Nigdy! Powiedz, czyż zawiele żądam od życia?
— Zamało — powiedział poważnie. — Mogłabyś, moja Al, zażądać jeszcze kieliszka dobrego wina i jeślibyś to uczyniła, ja, jako pełnomocnik życia, odkorkowałbym butelkę i...
Zamknęła mu usta pocałunkiem.
Alicji podobała się „jaskinia“, chociaż oświadczyła, że nie jest w stylu Druckiego.
— Ty inaczej urządziłbyś sobie mieszkanie.

— Czy wogóle urządziłbym? — zaśmiał się. — Może to wpływ koczowniczego życia, a może po prostu moja[1] natura, ale ja nie mam potrzeby mieszkania czy zamieszkiwania.

  1. Brak części tekstu. Treść (oznaczoną kolorem szarym) uzupełniono na podstawie wydania Zakładu Nagrań i Wydawnictw Związku Niewidomych. Warszawa 1996.