Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/184

Ta strona została przepisana.

mieć pewnych ludzi. Da się zrobić. Tylko dwie rzeczy mnie martwią: Lubie trzeba będzie powiedzieć i ona się nastraszy...
— Lepiej niech się nastraszy, niż co innego. A czyż to zapomniała już Chicago?
— A powtóre, że kapitan bez obrony zostanie, jak oni zobaczą, że tu wszystko obstawione, a u kapitana nie...
—...no to powąchają, czem moja tabaka pachnie — dokończył Drucki.
— Daj Boże, żeby pańskie słowa w złoto się obróciły.
— Zawołał Lubę i Drucki wyjaśnił jej sytuację. Nie przejęła się nią zbytnio. Zażądała tylko, by i jej w domu zostawiono rewolwer. Oczywiście, mąż na to się zgodził i obiecał nadto, że będzie się starał, jak najmniej wychodzić z domu.
W pół godziny później Drucki był już na Dębowej. Profesor powitał go z dawną serdecznością i odrazu zasiedli do obiadu.
— A gdzie jest doktór Kunoki? — zaciekawił się Drucki.
— Wyjechał na trzy dni do Szwajcarii — zatarł ręce Brunicki, z miną człowieka, który za chwilę ma powiedzieć coś niesłychanie ważnego.
— No? — z uśmiechem zapytał Drucki.
— Już wkrótce ogłosimy światu, Bohdanie, rewelacyjne wyniki naszych badań i odkryć, do których ty się przyczyniłeś!
— O? Czy i to ogłosicie?
— Nie żartuj, Bohdanie, to co ogłosimy niedługo w paryskiej Sorbonie, wstrząśnie podstawami dotychczasowej wiedzy o człowieku, o jego psychice i fizjologji i morfologji, zmieni do gruntu pogląd na istotę samego zjawiska życia, a nawet wpłynie na modyfikację wielu pojęć w fizyce, w chemji, w historji, w antropologji, socjologji... No, widzisz... Pomyśl tylko!