Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/187

Ta strona została przepisana.

wała jej taką porcję nawaru z cannabis indica, czyli z konopi indyjskich...
— To z tego robi się haszysz?
— Tak. Ale akuszerka, nieumiejąca dozować, tyle tej małej dała nawaru, że conajmniej jeszcze przez tydzień nie potrafię doprowadzić jej organizmu do porządku. Słowem, nietylko nie mam z tego użytku, ale jeszcze sporo kłopotu, a wprost zawalony jestem przygotowaniami do Sorbony.
Drucki, zgodził się. Obiecał, że postara się w najbliższych dniach znaleźć coś odpowiedniego. Przypomniał sobie, ze Zośka wspominała mu o jakiejś dziewczynie, mieszkającej na Grochowie, która prosiła matkę Zośki o radę, jak pozbyć się ciąży.
Przesiedział u Brunickiego do wieczora, na rozmowie o pannie Łęskiej i o Piotrze. Panna Łęska, niestety, nie odzyska już nigdy głosu, wprawdzie zaczyna mówić, lecz o śpiewaniu nie może być mowy. Nauczyła się teraz pisać na maszynie i wystukuje całemi dniami na „Royalu“ sprawozdania Brunickiego, które mógł przecie powierzyć tylko komuś, absolutnie godnemu zaufania. Będzie dobrą współpracowniczką, tembardziej, że znalazła w sobie szczere zainteresowanie dla nauki i chodzi na medycynę.
— Może czemś więcej, niż współpracowniczką? — przyjaźnie spytał Drucki.
Profesor uśmiechnął się i zaczął mówić o Piotrze. Teraz już nie raziło go podobieństwo syna do Druckiego. Przeciwnie, sam zaczął wynajdywać różne zbieżności w ich charakterach i upodobaniach i nie miał słów zachwytu dla chłopca.
W „Argentynie“ było już sporo publiczności, gdy Drucki zjawił się na sali i swoim zwyczajem zaczął witać się z gośćmi. Przed trzecią wyszedł tylnemi drzwiami, dzięki czemu mógł zaobserwować draba, ukrytego we framudze bramy, naprzeciwko i trzech stojących opodal, a porozumiewających się z tamtym jakimiś znakami. Cała ich uwaga skierowana była