Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/197

Ta strona została przepisana.

nin, inne gołe ściany białe lub szare, natomiast gramofony, odbiorniki radjowe i instrumenty muzyczne, jeszcze inne wprost dusiły się od zapachu rozpylonych perfum. Nadto każda otrzymywała odmienne pokarmy, inaczej była ubrana i w różny sposób traktowana od niemal brutalnej surowości aż do przesadnej czułości. Każda osobno odbywała codzień spacer, albo w ogrodzie, otoczonym bardzo wysokim murem, albo na obszernym tarasie na dachu.
Poza pokojami zamieszkałemi poznała Julka cały szereg takich, gdzie były urządzone różne laboratorja, pełne dziwnych aparatów, salki operacyjne, kąpiele gazowe, naświetlarnie z lampami kwarcowymi, małe zwierzyńce ze szczurami, królikami, kotami i morskiemi świnkami. Wiedziała jednak, że nie zna całej dużej części domu, zamieszkałej przez pana w okularach, którego Japończyk nazywał profesorem, a który na futerale od okularów miał monogram „K.B.“. Profesor do Japończyka mówił per „kolego“.
Taki był stan informacji i spostrzeżeń Julki, gdy zaryzykowała zapytać Japończyka (on robił wrażenie przystępniejszego) za co, przez kogo i na jak długo została tu umieszczona? Otrzymała odpowiedź, która wprawdzie niewiele wyjaśniała, lecz każdym razie była pocieszająca:
— Zaszła pomyłka. Po powrocie profesora z podróży, co nastąpi wkrótce, będzie pani mogła nas opuścić. Przytem zapewniam panią, iż pomyłka, chociaż nie nastąpiła z naszej winy, zostanie pani wynagrodzona w sposób, jaki pani wybierze.
Zastanawiało Julkę i to, dlaczego ani profesor, ani doktór nie wszczynają z nią rozmowy o niej. Albo nie obchodzę ich wcale, lecz pocóżby mnie w takim razie więzili? — albo nie mają na to czasu. Istotnie obaj ci panowie byli nieustannie zajęci i nawet musieli bardzo mało sypiać. Julka nieraz w nocy, kiedy była zamknięta w swoim pokoju, słyszała ich kroki na korytarzu.