Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/199

Ta strona została przepisana.

roztargnienie. Pokusa była zbyt wielka i Julka zajrzała: — mały wyłożony wojłokiem korytarzyk, kończący się drugiemi drzwiami, a jeżeli i te są otwarte... Serce uderzyło mocniej. Na palcach podeszła do nich i położyła rękę na klamce. Z drugiej strony usłyszała czyjeś kroki i już chciała się cofnąć, gdy dobiegł ją głos, głos, który zelektryzował ją całą. Przywarła do drzwi... Boże!... Nie mogła się mylić... Z tamtej strony tych gładkich kilku desek był pan Janek. O, jego głos poznałaby na końcu świata i głos i tę ulubioną jego piosenkę amerykańską, której niepodobna zapomnieć, a którą teraz poznawała w każdej sylabie...

„It‘s a long way to Tipperary,
It‘s a long way to go...

Zaczęła z całych sił uderzać pięściami w drzwi i wołać:
— Panie Janku, ja tu jestem, ratunku, ratunku!!!
Śpiew momentalnie ucichł, a Julka wciąż wołała:
— Ratunku! ratunku! ratunku!
Nagle odskoczyła. W drzwi coś gruchnęło z wielką siła, aż zatrzeszczały. Raz, drugi, trzeci...
— Ratunku!... Prędzej! Panie Janku, prędzej!
Teraz usłyszała gwałtowny tupot nóg i drzwi pod potężnym ciosem rozwarły się z takim hałasem aż echo poszło po całym domu.
Julka cofnęła się i znieruchomiała: przed nią stał młody człowiek w białem tennisowem ubraniu, jak dwie krople wody podobny do pana Janka, lecz taki młody, że sama nie wiedziała, czy ma do czynienia z nim samym, czy z kimś ucharakteryzowanym?... Jednocześnie usłyszał, jak mówił do niej głosem pana Janka:
— Co się stało? Pożar?... Co pani jest?...
I minę miał taką samą, jak tamten, ilekroć był zaniepokojony. Julka chciała coś powiedzieć, lecz w