Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/200

Ta strona została przepisana.

tej chwili za jej plecami rozległy się przyśpieszone kroki. To pewno doktór — przebiegła jej przez głowę myśl — zamkną mnie znowu! Rzuciła się naprzód i, chwytając swego zbawcę za rękę, zawołała w panicznym strachu:
— Niech mnie pan ratuje, niech mnie pan broni!... Oni mnie zabija!... Błagam pana!
Młody człowiek jednym ruchem zagarnął ją za siebie i, zwinąwszy pięści, stanął w pozycji obronnej, mówiąc:
— Spokoju. Proszę się nie bać. Już ja sobie dam radę, tylko niech pani nie trzyma mnie za łokieć, bo to mi...
Nie dokńczył. Kotara oddzielająca wybite drzwi od hallu, w którym się znajdowali, uchyliła się nagle i wpadł zdyszany Japończyk, krzycząc strasznym, stłumionym szeptem:
— Niech pani w tej chwili wraca! Natychmiast! — usiłował chwycić Julkę za rękę, lecz młody człowiek zasłonił ją sobą i powiedział groźnie:
— Stop, doktorze, bardzo pana szanuję, ale tej pani tknąć nie pozwolę.
— Panie Piotrze, ta pani musi natychmiast tam wrócić! Proszę ją zaraz puścić!
— Ta pani tam nie wróci, panie doktorze, gdy wrócić nie chce, a ja na przemoc nie pozwolę.
— Panie Piotrze, — wołał w podnieceniu Japończyk — to jest przeciw woli pańskiego ojca! Niech pan nie utrudnia mi zadania!
— Może być przeciw woli całego świata — chłodno odpowiedział młody człowiek — ale ta pani nie wróci tam inaczej, jak z własnej woli i na to daję panu słowo dżentelmena. Nie wiem, jaka ją od pana krzywda spotkała, ale wołała o ratunek, udała się pod moją opiekę i ciekaw jestem, panie doktorze Kunoki, co powiedziałby pan sam o mężczyźnie, któryby zachował się w takim wypadku inaczej, niż ją?!
— Ależ, panie Piotrze, pan nie wie wielu rzeczy,