Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/220

Ta strona została przepisana.

toga prokuratorska, mógł pozwolić zapomnieć, że jest kobietą.
Drucki uśmiechnął się i nic nie odpowiedział.
Doskonale zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa sytuacji, w jakiej się znajdował. Wierzył, że adwokat zrobi wszystko, co leży w jego mocy, jednak był pewien, że niewiele to pomoże. Oczywiście, nie zamierzał bynajmniej pogodzić się z dożywotniem wiezieniem, na które prawdopodobnie zostanie skazany. W myśli obliczał sobie, że na przygotowanie ucieczki z Pawiaka wystarczy mu miesiąc, niech nawet dwa, czasu. I tyle go będą widzieli. Alboż to z takich więzień umiał zbiec! W Shatton były trzy mury, a każdy miał osiem metrów, w San Antonio trzymano człowieka, jak kundla, na łańcuchu, dwa piętra pod ziemią, w Sing-Sing kraty elektryzowano, w Valparaiso każdą celę otwierali dwaj dozorcy, a na dachu stały karabiny maszynowe i reflektory!...
Przez salę przebiegł szmer. Drucki obejrzał się: wysoka, smukła, z podniesioną głową, może tylko nieco bledsza, niż zwykle, weszła Alicja. Spokojnym elastycznym krokiem, przeszła tuż obok niego, skinieniem głowy odpowiedziała salutującym policjantom i zajęła swoje miejsce na podjum. Jednocześnie rozległ się dzwonek, otworzyły się patetycznie drzwi i weszli sędziowie.
Wokół podjum i dalej przy drzwiach ustawiono kilkadziesiąt krzeseł, zajętych teraz przez uprzywilejowanych dygnitarzy sądowych i ministerialnych. Podczas, gdy na sali panowała skupiona cisza, tu rozlegał się szmer półgłosem prowadzonych rozmów. Ci znawcy procedury nie interesowali się wstępną formalistyką rozprawy. Aż odezwał się ostry, chrapliwy głos czytającego akt oskarżenia „przeciwko Janowi Winklerowi, lat czterdziestu, synowi Adama i Anny, o morderstwo z premedytacją, dokonane na osobie Ireny Cieplikówny“.
Czytający starał się, widać, o wywołanie efektu