Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/225

Ta strona została przepisana.

miał, jak i oboje staruszkowie z Grochowa, twierdzili, że zmarła znała się z oskarżonym oddawna. Staruszkowie nadto pod przysięgą zeznali, że oskarżony namawiał Cieplikównę do wyjazdu do Krakowa, a ona nie chciała.
Położenie Druckiego stawało się beznadziejne. Po przesłuchaniu ostatniego świadka, portjera z hotelu „Bristol, ł, który potwierdził, że oskarżony Winkler miewał u siebie w pokoju codziennie inną kobietę, albo wcale nie nocował, przewodniczący zamknął przewód sądowy i zarządził godzinną przerwę.
— Co myśli mecenas? — zapytał Drucki, gdy znaleźli się wraz z policyjną eskortą w okratowanym pokoiku.
— Myślę, że ma pan jeszcze czas zastanowić się nad szaleństwem, które pan popełnia, przemilczając istotne dla sprawy rzeczy.
— Zatem nie widzi mecenas możności uzyskania wyroku uniewinniającego?
— Zwarjował pan?! — oburzył się adwokat — daj Boże, bym potrafił uchronić pana od stryczka!
— Tak — westchnął Drucki — to bardzo nieprzyjemnie. Wobec tego pozwoli mecenas, że zjem obiad.
Adwokat Szarniewicz spojrzał nań nienawistnie i wyszedł, trzasnąwszy drzwiami, a Drucki zabrał się do przyniesionego jedzenia.
Rozumiał irytację adwokata. Gdyby chodziło o kogoś innego, sam prawdopodobnie starałby się namówić go do rezygnacji z osłaniania sobą osób trzecich, bodaj najlepszych przyjaciół, takich jak Brunicki, czy Załkind. Sam jednak ani myślał o zawróceniu z raz obranej drogi.
Gdy ponownie został wprowadzony na salę, odrazu spostrzegł mecenasa Łęczyckiego, który tłumaczył coś adwokatowi Szaraniewiczowi, a udając, że nie widzi Druckiego, szybko wyszedł bocznymi drzwiami.