Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/27

Ta strona została skorygowana.

że on musiał kochać się w Alicji, a Alicja oczywiście w nim. Oczywiście, bo jakżeby mogła pozostać obojętną wobec takiego człowieka.
Rozmawiali przez kilkanaście minut o różnych rzeczach, związanych z projektami na lato, gdy wreszcie wróciła Alicja.
— Jakie to szczęście, że już przyszłaś! — powitała ją Julka.
— A co się stało?
— Nic. Tylko obawiałam się, że uśpię pana Winklera swoją konwersacją.
— Czy wyglądam na śpiącego?! — protestował Drucki. — Niech pani sama osądzi?
— Wygląda pan na zmęczonego — orzekła Alicja.
— Właśnie! — ucieszyła się Julka.
— Jak to właśnie?
— No, tyle wysiłku kosztowała pana obrona przed zaśnięciem, że się pan aż zmęczył.
— Przepraszam was. Zaczekajcie jeszcze chwilę. Przebiorę się — powiedziała Alicja, znikając w swoim pokoju.
— Nie, panno Julko. Do piątej w nocy pracowałem, spałem bardzo mało. Oto przyczyna.
— A cóż pan robił do piątej w nocy?! — zdziwiła się.
— Pilnowałem swego przedsiębiorstwa.
— W nocy?
— Moje przedsiębiorstwo jest czynne właśnie w tej porze doby.
Widząc, że trudno jej zdobyć się na pytanie, powiedział:
— Jestem właścicielem dancingu „Argentyna“.
— A... a... rgentyna!
— Pomyślę, że pani przestraszyła się.
— O, nie, nie — zaprzeczyła Julka — tylko...
— Tylko co?
— Ja tyle o tej „Argentynie“ słyszałam, to bar-