Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/56

Ta strona została skorygowana.

— Starzeję się, panno Julko, starzeję.
— O! — zawołała z powątpiewaniem.
— Tak, zamyślanie się nad sobą jest pierwszym tego objawem.
— To znaczy, że lepiej nie myśleć.
— Naturalnie, lepiej nie myśleć.
Gdy odwiózł ją do domu, nie było jeszcze Alicji. Julka zakrzątnęła się przygotowując stół do kolacji.
Ponieważ siedział milczący i jakby smutny, podeszła do niego i leciutko pogłaskała go po rękach:
— Proszę się nie martwić, bardzo proszę... Ja nie chcę, żeby pan był smutny.
Roześmiał się:
— Więc będę wesoły! Puścimy foxtrota i zatańczymy!
— Wolę walca.
— Dobrze, tańczmy walca.
Tańczyli właśnie, gdy wróciła Alicja.
— Co widzę — zawołała — tutaj prawdziwy bal!
— Tak, wydany na cześć panny Julii Horn, z okazji maturalnej — odpowiedział Drucki.
— Alu! Patrz, co dostałam od pana Janka! — cieszyła się Julka, ciągnąc gumowego żółwia i oponę — cały ekwipunek morski!
— Wspaniały — przyznała Alicja. — Zatem pojutrze wyjeżdżamy na Hel.
— Wiwat! Wiwat! — zaczęła podskakiwać Julka.
— Dorosła osobo! — udawał zgorszonego Drucki.
Resztę wieczoru spędzili we trójkę, omawiając szczegóły wyjazdu. Panie miały jechać pociągiem, a Drucki nazajutrz autem. Drucki wziął na siebie telegraficzne zamówienie trzech pokojów w pensjonacie „Godiva“, z którym już poprzednio pertraktowali listownie.