Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/60

Ta strona została skorygowana.

nej z kas oszczędnościowych złożył pieniądze, a małej dał książeczkę na zadatek posagu.
Drucki zastosował się do tej rady i nazajutrz z rana powiedział:
— Słuchaj, Zośka, czy ty wybierasz się zamąż?
— A dlaczego pan pyta?
— No, bo chciałbym dowiedzieć się, czy masz posag?
— Mam — zaśmiała się, wyciągając przed siebie ręce — oto mój posag!
— No, to ja ci do niego jeszcze coś dodam. Weź tę książeczkę, a jak będziesz miała oszczędności, zanieś tam i złóż.
Wzięła nieufnie książeczkę, obejrzała ją i, nie wiedząc, co to właściwie jest, powiedziała:
— Dziękuję.
Tego dnia Drucki miał wiele roboty. Przede wszystkiem załatwił bilety kolejowe dla Alicji i Julki, później musiał wstąpić po pannę Łęską i zabrał ją na obiecany spacer.
Biedactwu nie mijało porażenie strun głosowych, lecz usposobienie jej znacznie się poprawiło. Z rozbawioną miną słuchała wesołych żartów Druckiego. Właśnie zmuszony był zatrzymać auto na skrzyżowaniu Brackiej z Jerozolimską i opowiadał o nowych osadach w Brazylji, gdzie, pomimo braku ruchu kołowego, ustawiono policjantów do jego regulowania, gdy na chodniku ujrzał przechodzącą Alicję.
Nie mogła go nie spostrzec, jednakże udała, że go nie widzi. Tak mu się przynajmniej wydało.
I nie omylił się. Gdy w godzinę później przyjechał na Topolową, zastał Alicję przy pakowaniu walizek. Julki nie było, poszła pożegnać się z przyjaciółkami. Przywitał się i zaoferował swą pomoc. Podziękowała mu uprzejmie, ale z nieukrywanym chłodem. Po chwili, gdy w milczeniu zapalił papierosa, odezwała się:
— Cóż dziś porabiałeś?
— Ja? A no, kupiłem dla was bilety, załatwiłem